Przejdź do treści strony

Nauka za granicą | Studia bez tajemnic

Liceum w Anglii

Autorka: Katarzyna Rachuta (Sierpień 2013)
 

Artykuł napisany przez byłą uczennicę Headington School - prywatnej szkoły z internatem w Oxfordzie i obecnej studentki University College London.

 

Brytyjski system edukacji jest dość skomplikowany, czego najlepszym dowodem jest fakt, że trudności z jego zrozumieniem mają sami Brytyjczycy. Poniżej chciałabym wyjaśnić różnicę pomiędzy różnymi typami szkół i opowiedzieć o tym, jak przyjechałam do liceum w Anglii.

Comprehensive school to szkoła, która przyjmuje każdego ucznia, niezależnie od zdolności czy ocen, natomiast do Grammar School mogą dostać się tylko najzdolniejsi (trzeba przystąpić do egzaminów wstępnych). Comprehensive schools uczą uczniów w wieku 11-16, czasami są połączone z Sixth Form College, który przygotowuje do matury angielskiej A-levels. Obie są finansowe przez rząd brytyjski i nie musimy za nie płacić.

Inaczej sprawa ma się z independent schools (szkoły prywatne), za które musimy płacić. Te zaś dzielą się na dwie kategorie: private i public. Public schools należą do organizacji the Headmasters’ and Headmistresses Conference (HMC), a ich myląca nazwa sprawia problemy nawet Anglikom. Private school to każda inna szkoła prywatna, gdzie za czesne zapłacimy nawet kilkaset funtów miesięcznie.

Jak znaleźć stypendium?

Swoją przygodę z edukacją brytyjską rozpoczęłam właśnie dzięki organizacji HMC. Surfując po Internecie, zupełnie przypadkowo znalazłam się na stronie Krajowego Forum Oświaty Niepublicznej. Z przeczytanych informacji wynikało, że HMC sponsoruje stypendia dla Polaków i Polek (później dowiedziałam, że program obejmuje Europę Środkową i Wschodnią). Program ten umożliwia spędzenie roku w brytyjskiej boarding school (czyli prywatnej szkole z internatem) i aby wziąć w nim udział, trzeba mieć między 16 a 17,5 lat w dniu rozpoczęcia roku szkolnego (czyli 1 września), dobre wyniki w nauce i dobrze znać angielski, choć biegła znajomość języka nie jest wymagana.

Po zebraniu i wysłaniu odpowiednich dokumentów (kopii świadectwa z zeszłego roku, przewidywanych ocen, dwóch rekomendacji od nauczycieli i dwóch fotografii), napisaniu Personal Essay (czyli wypracowania opisującego mnie, moje zainteresowania i aspiracje) oraz wypełnieniu formularza, zostałam zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną do Warszawy. Rozmowę tę przeprowadzało dwóch Anglików związanych z HMC oraz reprezentant KFON (Krajowego Forum Oświaty Niepublicznej) i odbywała się ona w grupach trzyosobowych.

Po trzech tygodniach nerwowego sprawdzania skrzynki mailowej dostałam wiadomość, że udało mi się zakwalifikować do programu! Później dowiedziałam się, że spędzę rok w Headington School w Oksfordzie, czyli jednej z najlepszych szkół żeńskich w hrabstwie Oxfordshire w Anglii.

Nauka

W brytyjskiej szkole standardowo wybiera się 3-4 przedmioty, których będziemy się uczyć na poziomie A-level. Jako że trudno mi było się tak ograniczyć, zdecydowałam się na 5 (więcej w mojej szkole nie można było wybrać ze względu na tak skonstruowany plan lekcji): matematykę, rozszerzoną matematykę (o ile ta pierwsza jest zaskakująco popularna, to na rozszerzenie decyduje się dość mało osób), chemię, fizykę i język francuski. Wbrew pozorom nie sądzę, żeby te przedmioty były na niższym poziomie niż w Polsce. Wprawdzie do polskiego liceum nigdy nie chodziłam, ale porównywałam program nauczania i na szczęście, nie miałam braków w wiedzy. Na pewno fakt, że uczęszczam na zaledwie kilka przedmiotów, które wybrałam sama, sprawia, że ten system może wydawać się łatwiejszy.

Zajęcia w szkole zaczynały się codziennie o 8.30 – czasami uczęszczałyśmy na półgodzinne assembly (czyli coś w stylu apelu), ale przez większość dni miałyśmy tzw. tutor time – czyli czas, który spędzałyśmy w grupach około 10 osób i omawiałyśmy sprawy organizacyjne, robiłyśmy quizy i tym podobne z naszym personal tutor – opiekunem naszej grupy na całe Sixth Form. To właśnie on pomaga pisać personal statement przy składaniu podania na studia, on omawia z nami nasze oceny – czyli jest angielskim odpowiednikiem wychowawcy.

Między 9.00 a 16.00 miałyśmy lekcje, a każda z nich trwała 50 minut. Po pierwszych dwóch lekcjach była dłuższa, 20 minutowa przerwa, a od 12.30 miałyśmy półtoragodzinną przerwę na lunch, w czasie której miałam zajęcia przygotowujące do IELTS (egzaminu z języka angielskiego, który trzeba zdać, by pójść na studia w Wielkiej Brytanii) czy konwersacje z francuskiego.

Bardzo zaskoczył mnie fakt, że w-f (czyli PE) był nieobowiązkowy, jednak co środę miałyśmy wolne popołudnie, które było przeznaczone na uprawianie sportu. Bardzo przypadło mi do gustu to, że mogłyśmy wybrać, jakim sportem chciałybyśmy się zajmować – w moim przypadku było to... trampolining, czyli skakanie na trampolinie. Można było także zająć się pływaniem, tenisem, tańcem czy szermierką.

Każdy przedmiot jest podzielony na tzw. modules i z każdego z nich zdaje się egzamin (który liczy się do oceny maturalnej). Pierwsze egzaminy miałam już w styczniu (pierwszego roku), a kolejne w maju i czerwcu tego samego roku. Zdziwił mnie fakt, iż oceny wystawiane przez nauczycieli są tylko wskazówką jak nam idzie – nie dostajemy żadnego świadectwa ukończenia szkoły z ocenami.

Boarding house

W mojej szkole były cztery internaty, dla różnych grup wiekowych. Ja trafiłam do największego, w którym mieszkało około 80 dziewcząt. Część uczennic Lower Sixth Form musiało dzielić pokój z jedną osobą, kilka osób miało szczęście i dostało pojedyncze pokoje. Jednak żeby było sprawiedliwie, co każdy semestr (term) zmieniałyśmy pokoje i mogłyśmy wybrać z kim chciałybyśmy mieszkać. W Upper Sixth Form każda uczennica miała swój własny pokój.

Zajęcia dodatkowe

Byłam zachwycona ilością zajęć dodatkowych w jakie mogłam się zaangażować. Wybrałam Duke of Edinburgh (całoroczny program, który wymagał aby regularnie uprawiać sport – poza PE, stałam się też wolontariuszką i pracowałam w sklepie Cancer Research UK i byłam na tzw. expeditions, gdzie nauczyłam się jak używać mapy i kompasu), Young Enterprise (prowadzenie własnej firmy) oraz klub fotograficzny. Mogłam też się zaangażować w teatr, jazdę konną czy taniec.

Co dalej?

Jak już wspomniałam, stypendia HMC pokrywają tylko rok nauki w brytyjskiej szkole. Jednak wiele szkół decyduje się na przedłużenie tego stypendium na kolejny rok, by umożliwić uczniom zdanie matury i ukończenie szkoły. Tak też się ze mną stało. Jednak na początku mój wyjazd miał trwać tylko rok i planowałam powrót do polskiego liceum (miałam roczny urlop naukowy) i przystąpienie do programu IB (International Baccalaureate, czyli matury międzynarodowej).

Jeśli myślisz o wyjeździe do liceum za granicę, chociażby tylko na rok, upewnij się, że masz uregulowaną sytuację w Polsce. Dowiedz się też, czy nie stracisz roku.

Podobne stypendia są oferowane przez Stypendium Szkół Zjednoczonego Świata.

Wróć na górę strony