Przejdź do treści strony

Nauka za granicą | Studia bez tajemnic

Testy standaryzowane GRE

 

Kiedy zdawać?
Test GRE zarówno ogólny jak i przedmiotowy można zdawać w Warszawie. Należy się uprzednio zarejestrować na stronach ETS oraz uiścić opłatę w wysokości $60 za ogólny i $100 za przedmiotowy. Przy wypełnianiu formularzy można dodatkowo zaznaczyć do pięciu uczelni, na które ETS wyśle nasze wyniki. Jest to dość wygodna praktyka ponieważ cena za każdą uczelnię wskazaną po zdaniu test wynosi około $20.

Ogólny test można zdawać niemal codziennie, lecz przedmiotowy jest organizowany zaledwie trzy razy w roku: w kwietniu, listopadzie i grudniu. Wyniki testu są dostępne z kilkutygodniowym opóźnieniem co należy wziąć pod uwagę jeśli zdajemy test niedługo przed terminem aplikacji. Jeśli aplikacje muszą dotrzeć na uczelnie w grudniu lub styczniu, termin listopadowy jest ostatnim, który gwarantuje, że wyniki zostaną przesłane na uczelnie na czas. W praktyce, jeśli nie uda nam się wziąć udziału w teście listopadowym, uczelnia zwykle pozwala na dosłanie wyników z terminu grudniowego, lecz cała aplikacja nie będzie rozpatrzona do momentu skompletowania materiałów. To opóźnienie zwykle obniża szansę naszej aplikacji na pozytywne rozpatrzenie. Aby uniknąć niepożądanych opóźnień i stresu związanego ze zdawaniem testów GRE w listopadzie, kiedy i tak musimy martwić się innymi elementami aplikacji warto zarejestrować się na testy już w kwietniu. Wówczas nie tylko będziemy pewni, że wyniki dotrą na czas, ale także będziemy mieli jeszcze jeden termin egzaminu (listopadowy) aby ewentualnie poprawić wynik. Wadą tego rozwiązania jest jednak to, że będzie trzeba jeszcze raz dosłać wyniki do wybranych przez nas uczelni jesienią, co kosztuje $20 od każdej.

Na początek

Test ogólny (GRE General)
Obecnie jest to test rozwiązywany na komputerze. Jest podzielony na trzy osobne części. Językowa (verbal) i ilościowa (qunatitative) to typowe testy wielokrotnego wyboru zawierające po 30 pytań i trwające 30 minut każdy. Oceniane są w skali 200-800 punktów, a wynikowi numerycznemu zawsze towarzyszy procent wszystkich zdających, którzy uzyskali wynik niższy niż my, na przykład wynik 550 (73%) oznacza zdobycie 550 punktów i wynik lepszy od 73% innych zdających (obie części są jednak inaczej skalowane tj. wynik 700 może odpowiadać 70% w części ilościowej, ale aż 90% w części językowej). Oba testy są tzw. adaptatywne tj. dostosowujące się do poziomu zdającego. W praktyce program testujący zawiera bardzo duży zbiór pytań egzaminacyjnych skatalogowanych w zależności od trudności. Kiedy zaczynamy test musimy odpowiedzieć na pytanie przypisywane mniej więcej pozimowi 500 punktów. Jeśli odpowiemy poprawnie następne pytanie będzie z wyższego poziomu (np. 600) jeśli pomylimy się następne pytanie będzie zapewne łatwiejsze. Z tego powodu pierwsza połowa testu jest trochę ważniejsza ponieważ jeśli na początku będziemy mieli nieudaną serię odpowiedzi to trudno będzie nam się wspiąć na wyższy poziom później. Z drugiej jednak strony jeśli nam się uda poprawnie odpowiedzieć na początkowe pytania, to mimo, iż później na ogół będziemy mieć do czynienia z trudniejszymi to i nasz wynik końcowy będzie wyższy.

Trzecia część - analityczna (analytical writing) trwa 45 minut i polega na napisaniu dwóch krótkich wypracowań. Oceniana jest w skali 1.0-6.0 wraz z towarzyszącym procentem osób, które otrzymały niższą ocenę.

Każdy egzaminowany zwykle zamiast trzech części rozwiązuje cztery. Bierze się to stąd, że ETS chce przetestować nowy zestaw pytań do którejś sekcji egzaminu (aby przypisać im poziom trudności) albo w ogóle testuje nowy rodzaj pytań do planowanego formatu egzaminów. Ta czwarta część może pojawić się prawie w dowolnym momencie i czasami nie da się jej odróżnić od prawdziwego egzaminu (czyli może się okazać, że rozwiązujemy kolejną część językową). W takim przypadku nie powinniśmy zgadywać czy to jest część eksperymentalna (za która nie są przyznawane punkty i która w ogóle nie wpływa na wynik egzaminu) tylko starać się odpowiadać na pytania najlepiej jak potrafimy.

Na początek

Część językowa (verbal)
Zadania zwykle polegają na uzupełnieniu zdania o odpowiednie słowo, znalezieniu synonimu lub antonimu do podanego słowa, a także na wybraniu najlepszej odpowiedzi na pytanie do krótkiego tekstu. Wiedza potrzebna do zaliczenia na przyzwoitym poziomie polega głównie na znajomości słownictwa angielskiego nieużywanego zazwyczaj w języku potocznym. Właśnie dlatego ten fragment GRE niezmiennie sprawia najwięcej trudności Polakom i innym obcokrajowcom.

Najlepsze przygotowanie polega na przerobieniu jak największej ilości pytań w odpowiednim formacie aby przyzwyczaić się do struktury testu, a także na przećwiczenie kilku technik eliminacji odpowiedzi, które można znaleźć w jednej z wielu książek poświęconych GRE General. Książki te także zawierają listę słów (zwykle około 3000) których dobra znajomość praktycznie gwarantuje wysoki wynik, a także dodatkową listę 300-400 słów, które najczęściej pojawiały się na GRE w ostatnich latach. Opanowanie tych najważniejszych słów jest warunkiem koniecznym do przyzwoitego zaliczenia testu.

Na początek

Część ilościowa (qunatitative)
Zadania w części ilościowej są na poziomie matematyki gimnazjalnej. Standardowe pytania dotyczą obliczania ułamków, procentów, rozwiązywaniu krótkich zadań tekstowych i odczytywania danych z wykresów, histogramów i innych graficznych reprezentacji danych.Zakładając, że nikt na poziomie studiów nie powinien mieć problemów z tym poziomem matematyki (a raczej arytmetyki), największa trudność polega na bardzo krótkim czasem na odpowiedź. Pozornie proste pytania nierzadko są podchwytliwe, a odczytywanie czasami niewyraźnych wykresów na pewno podwyższy poziom adrenaliny wśród zdających. Najlepszym sposobem przygotowania się na te zadania jest po prostu praktyka - należy rozwiązać jak najwięcej podobnych testów, a także nauczyć się stosować typowe sztuczki aby eliminować na pewno niepoprawne odpowiedzi.

Na początek

Część analityczna (analytical writing)
Brak tekstu

Na początek

Test przedmiotowy (GRE subject)
Test przedmiotowy staje się coraz bardziej powszechny i dostępny w coraz większej liczbie przedmiotów. Zakres obejmuje kierunki ścisłe - fizyka, matematyka, przyrodnicze - biologia i biochemia, społeczne - psychologia oraz humanistyczne - literatura amerykańska. Ze względu na olbrzymie zróżnicowanie metodologiczne w tych dziedzinach mało mają cech wspólnych poszczególne testy. Zwykle jest to klasyczny test wielokrotnego wyboru rozwiązywany przez 3 godziny na papierze. Ilość pytań waha się od 100 (fizyka) do 66 (matematyka) i obejmuje dość szeroki zakres materiału, jednak pytania dotyczą jedynie bardzo powierzchownej wiedzy. Oceniany jest w przedziale 200 do 990 punktów. Za poprawną odpowiedź otrzymujemy punkt, za błędną -0.25 punktu, a za pominięte pytanie zero punktów.

Strategia przygotowania zależy naturalnie od danego przedmiotu, dlatego zawczasu należy sprawdzić na stronach ETS jak wygląda test i jaki materiał jest sprawdzany. W Internecie można znaleźć próbne testy i pytania, które pozwolą się zorientować jak egzamin wygląda w praktyce. Można także zakupić jedną z książek pomagających w nauce. Z mojego doświadczenia w zdawaniu GRE Physics (900/90% w kwietniu 2007) przygotowania należy rozpocząć od rozwiązania kilku testów próbnych. Ponieważ zwykle kandydaci podchodzą do testów w dziedzinach, które studiują od kilku lat to większość materiału powinniśmy mieć już opanowane. Kilka próbnych testów ukaże luki w naszej wiedzy spowodowane erozją pamięci lub nawet brakami w sylabusie na studiach. Jeśli jednak zaplanujemy sobie kilka miesięcy na przygotowania przed egzaminem to nie powinno być żadnych problemów w uzupełnieniu wiadomości oraz nauczeniu się najbardziej przydatnych technik testowych np. metod eliminowania odpowiedzi, odpowiadania na najłatwiejsze pytania w pierwszej kolejności itd.

Na początek

Jak ważne są testy GRE?
Ponieważ testy GRE są najbardziej stresującym elementem aplikacji wiele osób zastanawiało się nad tym pytaniem i dała nawet temu wyraz w różnych miejscach w Internecie. Dlatego można znaleźć tam olbrzymią rozbieżność w wyrażanych opiniach od takiej, że GRE nie mają żadnego znaczenia dla aplikacji, aż po takie, że są najważniejszą jej częścią. W rzeczywistości każda z tych odpowiedzi jest do pewnego stopnia prawdziwa w pewnych sytuacjach, ale prawdopodobnie żadna nie jest prawdziwa w ogólności.

Faktem jest, że istnieje pewna ilość uczelni, które w ogóle nie wymagają testów GRE. Z drugiej jednak strony większość uniwersytetów życzy sobie tych testów i co więcej twierdzi, że niekompletne aplikacje nie będą rozpatrywane. Dlatego wielką nieodpowiedzialnością byłoby nie zaliczenie GRE w odpowiednim terminie. Jednak kiedy już zdamy testy to skąd mamy wiedzieć czy są wystarczająco dobre? Nie ma na to jednej odpowiedzi. Na stronach wielu szkół są podane średnie wyników GRE dla osób które przyjęto na studia. Polacy jednak nie powinni się nimi kierować, ponieważ są to zazwyczaj średnie aplikantów amerykańskich. Jaka jest różnica? Przede wszystkim w części językowej ogólnego GRE sensownym jest się spodziewać, że człowiek mówiący po angielsku od dziecka wypadnie na teście lepiej niż Polak, który nigdy nie żył w anglojęzycznym kraju. Z drugiej strony średnie testów przedmiotowych są zazwyczaj niższe dla amerykanów niż obcokrajowców z prostej przyczyny: ci ostatni zwykle spędzają i specjalizują się na studiach dłużej (nawet pięć lat, podczas gdy student college'u amerykańskiego musi się specjalizować zaledwie przez dwa lata).

Mając wszystkie powyższe zastrzeżenia na uwadze, postaram się jednak podać pewne wskazówki co do tego, jak GRE może wpłynąć na naszą aplikację. Przede wszystkim zgadzam się z opiniami, że wysokie wyniki testów raczej nie pomogą w aplikacji, jednak niskie mogą zaszkodzić. Bierze się to stąd, że kandydatów na studia z wysokimi wynikami GRE komisje rekrutacyjne mogą różnicować na podstawie innych części aplikacji, a teczka z wyjątkowo niską oceną z jednej części GRE wzbudza automatycznie podejrzenia. Co więcej, na niektórych uczelniach aplikacje szereguje się pod względem wyniku GRE i potem odrzuca wszystkie poniżej pewnego progu. W takich wypadkach zwykle po podjęciu decyzji na temat reszty aplikacji, która przeszła to początkowe sito komisja wraca i szybko przegląda odrzucone aplikacje z niskimi GRE w poszukiwaniu jakichś perełek. Dlatego osoby z bardzo niskimi wynikami, ale bardzo dużym doświadczeniem badawczym, świetnymi rekomendacjami i doskonałymi ocenami mogą się dostać, ale chyba nie ma sensu ryzykować.

Na kierunkach, gdzie wymagane są GRE ogólne oraz przedmiotowe najważniejszym testem jest ten przedmiotowy. W takim przypadku dla kierunków humanistycznych ważnym jest aby zdobyć jak najwięcej z testu ogólnego GRE językowego (powyżej 600 punktów) i analitycznego (powyżej 5.0). Część ilościowa nie gra praktycznie żadnej roli, ale wynik poniżej 400 punktów może wzbudzić obawy. Odwrotnie jest w przypadku nauk ścisłych gdzie oczekiwanym wynikiem z części ilościowej jest maksimum 800 punktów (wynik poniżej 700 jest już kompromitujący) a pozostałe części są raczej ignorowane (chyba, że językowa oceniona zostanie poniżej 400 a analityczna 3.0). Jak spełnimy te warunki dla testu ogólnego, to dalej konkurujemy z innymi aplikantami w teście przedmiotowym. Jak już wspomniałem, od obcokrajowców spodziewa się raczej większej wiedzy i wynik na poziomie 900 punktów (powyżej 90%) lub więcej powinien być satysfakcjonujący. Wynik poniżej 80% może już zaszkodzić naszej aplikacji.

Co czynić jeśli na teście zdobyliśmy tylko 720 punktów z przedmiotowego lub 350 punktów z językowego testu GRE ogólnego? Jednym wyjściem z tej sytuacji to zaryzykować i wysłać takie wyniki testów, starając się to zwięźle wytłumaczyć na Statement of Pupropse (poprzez podanie przykładu osiągnięcia, które przeczy temu wynikowi np. publikacji artykułu po angielsku z tej dziedziny). Profesorowie na amerykańskich uczelniach nie są naiwni i zdają sobie sprawę, że testy językowe lub przedmiotowe wcale nie muszą oddawać prawdziwych umiejętności kandydata. Z drugiej jednak strony kiedy dysponują alternatywną aplikacją obcokrajowca z niemal tymi samymi kwalifikacjami ale jednak lepszym wynikiem z GRE to którego z nich są bardziej skłonni przyjąć? To prowadzi nas do drugiego rozwiązania - poprawki. GRE można zdawać kilka razy. Mając za pasem doświadczenie z testu możemy się lepiej przygotować i efektywniej wykorzystać czas na teście. Doświadczenie (oraz statystyki ETS) pokazuje, że generalna większość poprawiających testy podwyższa swój wynik. Oczywiście to wyjście jest nam dostępne tylko wówczas gdy pozostał nam czas do aplikacji, dlatego zawsze warto rozważyć zdawanie GRE ogólnego i przedmiotowego już w kwietniu przed początkiem procesu aplikacyjnego. Wadą tego rozwiązania jest to, że trzeba po raz kolejny płacić wcale niemałe pieniądze za test, a dodatkowo wynik naszego poprzedniego (niefortunnego) testu będzie towarzyszyć nowemu (poprawionemu) wynikowi. Nie ma się jednak co przejmować tym - komisje rekrutacyjne zwracają uwagę tylko na najświeższy wynik.

Oczywiście, tak już wspomniałem te wszystkie wytyczne zależą nie tylko od uczelni ale i poszczególnych członków komisji. Jedna osoba może uznać, że 90% z testu GRE Physics jest wystarczająco przyzwoitym wynikiem, inna może pomyśleć, że dany człowiek nie ma podstaw wiedzy fizycznej. Dodatkowo powyższe numeryczne wskazówki są bardziej znaczące pośród 20 najlepszych uczelni, a uczelnie mniej selektywne zwykle chętniej przymykają oko na gorsze wyniki GRE. Dlatego ostateczna ocena zależy od własnego osądu aplikanta - testy GRE nigdy nie istnieją niezależnie od reszty aplikacji i właśnie ta reszta może zamortyzować negatywne skutki niskich GRE.

Na początek

Po co te testy?
W czasie długiego procesu aplikacyjnego pojawia się często pytanie. Skoro staramy się dostać na studia doktoranckie, których głównymi celami jest postawienie dobrze sformułowanego pytania badawczego, wymyślenie metod na znalezienie zadowalającej odpowiedzi i krytycznym spojrzeniu na zakres stosowalności naszego rozwiązania i na to mając około pięciu lat, to dlaczego na samym początku tej drogi musimy brać udział w prostackich testach, w których główna trudność polega na ograniczonym czasie kilkudziesięciu sekund na odpowiedź płacąc przy tym ciężkie pieniądze prywatnej firmie ETS? Mogę jedynie spekulować nad rozwikłaniem tej zagadki. Na pewno trzeba wziąć pod uwagę zafascynowanie świata anglosaskiego (szczególnie na niższych etapach edukacji) testami wielokrotnego wyboru. Od strony ekonomicznej są one dość oczywiste - łatwo można je zaprojektować, jeszcze łatwiej sprawdzać i w efekcie poddawać egzaminom rosnące rzesze ludzi rządnych edukacji. Inną kwestią jest to, czy rzeczywiście sprawdzają wiedzę. Podobno istnieją badania, które sugerują, że mimo iż GRE Physics sprawdza jedynie bardzo powierzchowną wiedzę z fizyki to jednak istnieje korelacja między wysokością wyniku na tym teście, a udanym skończeniem doktoratu.

Istnieje jedna ważna racjonalizacja idei GRE. Jeśli postawimy się w pozycji profesora w komisji rekrutacyjnej przed, którym leży 500 aplikacji ze szkół od Harvardu zaczynając przez University of Wisconsin, UC Riverside, aż po Uniwersytet w Pradze i na Akademii Technicznej w Guangzhou kończąc to zadamy sobie pytanie w jaki sposób możemy w ogóle porównać tych kandydatów (pamiętając że miejsc na roku jest 10)? Przy braku jakiegokolwiek innego wyznacznika GRE, choć niedoskonałe, stanowią jedyną wspólną platformę porównawczą i jednocześnie pierwsze sito przez które może odpaś na przykład 200 kandydatów, których wynik 40% GRE Physics jest zdecydowanie nie satysfakcjonujący. Dlatego wart się upewnić, że nasza aplikacja się nie zmarnuje i zwycięsko przejdzie do kolejnych eliminacji.

Na początek

Wróć na górę strony