Przejdź do treści strony

Nauka za granicą | Studia bez tajemnic

Szkoły Wyższe w USA

 

Historia szkolnictwa wyższego w USA
Początki szkolnictwa wyższego w Stanach Zjednoczonych mają źródła w początkach Harvardu. Purytanie przybyli do nowej kolonii w Massachusetts w 1631 postanowili założyć college (na wzór college'ów z Cambridge) dla szkolenia nowych pastorów, którzy mogliby przewodzić szybko rosnącymi osiedlami protestantów w Nowym Świecie. Tak powstał New College w Newtowne, który w 1636 został przemianowany na Harvard College (na cześć hojnego sponsora), a samo miasto na Cambridge (z uwagi na sentyment elit w Massachusetts). Harvard stał się najstarszą wyższą uczelnią w Nowym Świecie i przez kolejne kilkaset lat wiele nowych uniwersytetów będzie starało się naśladować tę instytucję. Jednocześnie Harvard jest najstarszym na świecie prywatnym uniwersytetem (a także pierwszą na świecie korporacją) – w przeciwieństwie do Oxfordu i Cambridge, które wówczas istniały w Anglii Harvard został założony i sponsorowany z inicjatywy prywatnej. Ówczesne władze Massachusetts, ani Korona Angielska nie miały żadnego bezpośredniego udziału.

Szkolnictwo wyższe zaczęło się rozwijać tuż po założeniu Harvardu – najpierw powstały uniwersytety na Wschodnim Wybrzeżu obecnie zaliczane do grupy Ivy League, a następnie z postępem pionierów i podbojami militarnymi i dyplomatycznymi młodych Stanów Zjednoczonych wyższe uczelnie zaczęły się pojawiać coraz dalej i dalej na zachód. Przez dłuży jednak czas wyższe wykształcenie nie tylko nie było potrzebne ludziom na całym świecie (a przede wszystkim w USA), ale nawet stanowiło dobro luksusowe. Sytuacja zmieniła się diametralnie po II Wojnie Światowej. Globalny konflikt wymusił wiele fundamentalnych zmian w społeczeństwach na całym świecie. W USA wojna po raz pierwszy pokazała potęgę nauk technicznych i ścisłych. Zbudowanie radaru w Anglii, bomby atomowej w USA i rozwój szyfru i maszyn kodujących w obu państwach skłoniło rząd federalny do rozpoczęcia inwestycji w nauki ścisłe. W rezultacie między 1940 a 1970 liczba osób studiujących fizykę, chemię i inżynierię w całych Stanach Zjednoczonych wzrosła o dwa rzędy wielkości. Stały dopływ pieniędzy pozwolił na budowę setek nowych uniwersytetów i otwarcie tysięcy nowych wydziałów. Drugą poważną zmianą rozpoczętą przez II Wojnę Światową była emancypacja kobiet i wzrost ich uczestnictwa w życiu publicznym, w tym i uniwersyteckim. Już sam ten ruch zwiększył kilkukrotnie liczbę osób zainteresowanych wyższymi studiami ponieważ prostsze zawody (żołnierz, mechanicy różnego rodzaju) wciąż nie były w pełni otwarte.

W taki sposób popyt i podaż na wyższą edukację udało się zrównoważyć i mimo że studia nie były darmowe, to większość studentów była w stanie zapłacić za czesne i utrzymać się z dorywczych prac po szkole lub w czas wakacyjny. Sytuacja zaczęła się zmieniać w latach 70-tych gdy kryzys naftowy zmusił USA do odejścia od parytetu złota (od tej pory dolar był zwykłym kawałkiem papieru o wartości umownej, który bank centralny mógł drukować w dowolnych ilościach w zależności od zapotrzebowania Waszyngtonu; wcześniej każdego dolara można było wymienić na określoną ilość złota co naturalnie ograniczało wzrost bazy monetarnej), a kolejne populistyczne rządy wykorzystywały rosnącą popularność wyższej edukacji wśród społeczeństwa i wprowadziły powszechne pożyczki studenckie. Od tego momentu każdy obywatel USA mógł udać się na studia ponieważ miał dostęp do kredytu studenckiego zabezpieczonego przez rząd federalny. W jednej chwili liczba potencjalnych studentów (klientów uniwersytetów i szkół wyższych) gwałtownie wzrosła, a jednak liczba samych uniwersytetów rosła, ale w znacznie wolniejszym tempie (znacznie wolniej niż w okresie powojennym). Proste prawo popytu i podaży sprawiło, że od tamtego czasu koszta wyższej edukacji rosną na poziomie kilka razy wyższym niż poziom tradycyjnej inflacji. Podczas gdy w latach 60-tych czesne na Yale i Harvardzie za jeden rok studiów wynosiło ułamek rocznej średniej pensji tak obecnie jeden rok studiów kosztuje ponad 50 tysięcy dolarów (czyli znacznie więcej niż średnia roczna pensja).

Ogromny napływ pieniędzy do sektora edukacji z jednej strony doprowadził do wzrostu zadłużenia absolwentów, ale z drugiej stał się paliwem napędowym dla dalszego rozwoju i dywersyfikacji szkolnictwa wyższego. Gdy jeszcze cztery wieki temu całe terytorium Stanów Zjednoczonych (a w zasadzie oba kontynenty amerykańskie) mogły się pochwalić jedną uczelnią wyższą – Harvardem, tak teraz w samych tylko USA można studiować na ponad 4000 najróżniejszych szkołach wyższych. Ponieważ szczegółowy opis całego sektora edukacyjnego w Stanach zająłby kilka książek, dlatego postaram się zademonstrować różnorodność lokalnego szkolnictwa na przykładzie dwóch klasyfikacji uczelni.

Na początek

Rodzaje uczelni wyższych w Stanach

Community College
Uczelnie wyższe można podzielić w zależności od ich uprawnień w nadawaniu stopni naukowych. Na najniższym szczeblu znajdują się tzw. Community College. Są to w praktyce wyższe szkoły zawodowe, które prowadzą zwykle dwuletnie kierunki, po których przyznawany jest stopieni Associate. Przedmioty, które można studiować są silnie związane z lokalną społecznością, ale zawsze są to użyteczne umiejętności np. gastronomia, albo automatyka maszyn (np. w Detroit wielu wykwalifikowanych robotników przemysłu samochodowego tak się uczy swojego fachu). Do szkół tego typu trafiają bardzo zróżnicowani ludzie. Najczęściej są to osoby zamierzające podjąć pracę w konkretnym zawodzie i nie kontynuować edukacji poza nauczenie się fachu. Z drugiej jednak strony nierzadko trafiają tam osoby z biedniejszych rodzin, których albo nie stać albo starających się ograniczyć kredyty studenckie do minimum. Po dwóch latach np. inżynierii chemicznej przenoszą się na zwykłe studia licencjackie na ostatnie dwa lata i kończą studia ze stopniem licencjata (bachelor).

Na początek

College
Kolejną instytucją w drabinie edukacji wyższej to tzw. College. W Europie pojęcie college'u jest niestety bardzo niezrozumiane. W Wielkiej Brytanii i USA pojęcie to ma dwa odmienne znaczenie. W UK college to podjednostka uniwersytetu (coś więcej niż akademik). W USA college to niezależna uczelnia wyższa z prawem nadawania stopnia licencjatu. Aby skomplikować bardziej sprawę college w Stanach może funkcjonować jako niezależna instytucja albo jako część uniwersytetu (patrz niżej). W pierwszym przypadku jest to szkoła wyższa, która praktycznie nie prowadzi żadnych badań, a wszyscy profesorowie zajmują się tylko nauczaniem. Zrobienie licencjatu trwa cztery lata.

Na początek

Uniwersytet (magisterski)
Kolejną klasą uczelni wyższych to szkoły z prawem nadawania stopni licencjackich i magisterskich (master). Uczelni tych jest stosunkowo niewiele – większość szkół albo zatrzymuje się na nauczaniu (college) albo zajmuje się i nauczaniem i badaniami w pełnym wymiarze (patrz niżej). Stopień magistra jest stopniem pośrednim i bardzo nierozpowszechnionym ponieważ jest to kwalifikacja zawodowa raczej niż naukowa. Najbardziej znanym przykładem właśnie takiego zawodowego magistra do magister zarządzania – MBA. W USA można zrobić magistry tego typu nie tylko z zarządzania, ale z inżynierii, a nawet z gastronomii. Uniwersytety prowadzące kursy magisterskie (które zwykle trwają dwa lata i są oparte na wykładach albo bardziej indywidualnych studiach, ale nie badaniach) mają zwykle specjalne szkoły skupiające się na kształceniu magistrów (np. Business School, które są formalnie oddzielnie od college'u).

Na początek

Uniwersytet (doktorancki)
Ostatnią formą szkoły wyższej to uniwersytet (zwany w USA university). Takie uczelnie prowadzą i nauczania, a także badania (nie we wszystkich dziedzinach – wiele z nich się specjalizuje), a także mają specjalne szkoły profesjonalne (np. Business School). Mają zatem prawo przyznawania wszystkich stopni naukowych: licencjata, magistra i doktoratu. Strukturę uniwersytetu możemy dobrze zobrazować na przykładzie Harvard University.

Zanim przyjrzymy się Harvardowi warto jeszcze porównać uczelnie prywatne i państwowe w skali całego kraju.

Na początek

Uniwersytet publiczny (State University)
Ta forma własności jest najbardziej zbliżona do modelu europejskiego, kiedy uniwersytet jest instytucją publiczną opłacaną z pieniędzy podatników. W USA wiąże się jednak z tym pewna subtelność wynikająca ze struktury federacyjnej państwa (tj. USA to twór państwowy stworzony przez dobrowolne stowarzyszenie autonomicznych terytoriów zwanych stanami). Wszystkie uniwersytety państwowe znajdują się pod jurysdykcją indywidualnych stanów, a nie rządu federalnego w Waszyngtonie. Oznacza to m.in. że można się spodziewać bardzo dużych różnic między uczelniami stanowymi w różnych miejscach w USA (możliwości finansowe, zasady działania ustalane przez senaty stanowe). Co więcej Departament Edukacji w rządzie federalnym nie jest odpowiednikiem polskiego Ministerstwa Edukacji, ponieważ nie jest odpowiedzialny za szkolnictwo wyższe (co najwyżej ustala standardy i wytyczne, którymi odpowiedzialne instytucje stanowe winny się kierować).

Łatwo jest odróżnić uniwersytety stanowe od prywatnych po ich nazwie (choć istnieje pewna liczba wyjątków). I tak nazwa takiej uczelni jest tworzona z nazwy stanu i nazwy miasta w którym się znajduje: University of [nazwa stanu] [nazwa miasta] np. University of Illinois Urbana-Champaign, University of California Berkeley, University of Massachusetts Amherst.

Ogólnie uniwersytety stanowe uważa się za mniej renomowane od prywatnych (choć istnieją oczywiście znamienne wyjątki np. UC Berkeley, UI Urbana-Champaign i inne uczelnie w poszczególnych dziedzinach). Większość z nich istnieje aby zapewnić dostęp do wyższej edukacji dla mas. W efekcie są one znacznie większe od wielu prywatnych instytucji, czesne kosztuje czasami kilka razy mniej, ale jednocześnie absolwenci czują się mniej związani z uczelnią i przesyłają jej znacznie mniej pieniędzy. To powoduje, że państwowe uniwersytety są biedniejsze i mniej wyposażone, a pensje profesorów i ewentualne stypendia (dla studentów i doktorantów) są fundowane z budżetu stanowego. To ma dwie bardzo poważne konsekwencje. W wielu stanach stypendia pochodzące z pieniędzy podatników nie mogą być przekazane studentom międzynarodowym i co diametralnie ogranicza liczbę studiujących obcokrajowców. Drugi, poważniejszy skutek to nieprzewidywalność finansowania. W czasach kiedy gospodarka stanowa rozwija się dobrze uniwersytety cieszą się dużymi wpływami funduszy z budżetu. Mogą wówczas zatrudnić więcej profesorów i przyjąć więcej studentów. Kiedy jednak nastąpi kryzys gospodarczy albo finansowy (tak jak w 2008) szkolnictwo wyższe jest pierwszym miejscem, gdzie gubernator stanowy szuka oszczędności co zmusza uczelnie do ostrego cięcia kosztów. Właśnie dlatego dostanie się na stanowy uniwersytet dla obcokrajowców graniczy z cudem podczas spowolnienia gospodarczego.

Na początek

Uniwersytet prywatny (Private University)
Uniwersytet prywatny to odkrycie bardzo amerykańskie. Pierwszą instytucją tego typu na świecie był właśnie Harvard. Uczelnia została założona, fundowana i prowadzona przez korporację (stowarzyszenie z osobowością prawną) prywatnych obywateli bez żadnej ingerencji ze strony państwa. Ten model zdobył popularność i został rozpowszechniony nie tylko na terenie USA, ale także na całym świecie. Niestety tylko amerykańskie uczelnie prywatne były w stanie osiągnąć prestiż na skalę globalną.

Wszystkie różnice między uczelniami stanowymi i prywatnymi biorą się z różnych zasobów pieniężnych. Uczelnie prywatne zwykle są zakładane (np. Uniwersytet Stanforda) lub sponsorowane (Uniwersytet Harvarda) przez bogatych ludzi lub rodziny. Ta opieka finansowa pozwala uczelni stanąć na nogi od momentu powstania (np. Perimeter Institute w Waterloo w Kanadzie) i przyciągnąć najlepszych naukowców oferując im idealne warunki prowadzenia badań i zarobków, a także najlepszych studentów rozdając hojnie stypendia. Jednocześnie uczelnia bardzo dba o swoją markę i jej rozpoznawalność (czyli w tej kwestii Harvard i Coca-Cola to taki sam produkt), a także o przywiązanie absolwentów do uczelni. Po jakimś czasie ten model staje się samonapędzający. Absolwenci korzystając z doskonałego wykształcenia dorabiają się fortuny i chcąc podzielić się swoim sukcesem, albo usatysfakcjonować swoją próżność przekazują darowiznę swojej uczelni w zamian za tabliczkę gdzieś na uniwersytecie z ich imieniem, albo nazwanie sali/budynku/stopnia profesorskiego/stypendium ich nazwiskiem. Im dłużej i konsekwentniej taka polityka jest prowadzona przez uczelnię tym bardziej wymierne efekty może przynieść. Po czterystu latach Harvard jest najbogatszą uczelnią na świecie o ocenianej wartości 35 miliardów dolarów (czyli więcej niż budżet wielu państw).

Taka sytuacja ma wiele konsekwencji dla nas jako (potencjalnych) studentów. Przede wszystkim hojność uczelni i starania o zachowanie 'elitarności' jej marki skutkują w olbrzymiej selektywności w przyjmowaniu studentów (np. tylko 7% aplikacji na Harvard było udanych w 2008 roku). Kiedy jednak już się dostaniemy na uczelnię, możemy liczyć na pomoc finansową, świetne wykłady, możliwości wyjazdów zagranicznych, dostępu do najlepszych naukowców, a także powiązanie swego nazwiska z nazwą uczelni znaną na całym świecie (nie ważne gdzie jesteś, nie trzeba tłumaczyć gdzie znajduje się Harvard, Oxford albo Cambridge).

Na początek

Uniwersytet badawczy (Research University)
Uniwersytet badawczy to amerykańska inspiracja czegoś co w Polsce ostatnio zaczęło się nazywać „uniwersytet flagowy”. Jest to uczelnia z dostępem do olbrzymich funduszy badawczych (pochodzących z grantów badawczych, prywatnych sponsorów, lub rzadziej z budżetów stanowych), której główna działalność skupia się na prowadzeniu badań na światowym poziomie. Inne fragmenty uniwersytetu (szkoły profesjonalne, college) są wciąż obecne, lecz nie są dla uczelni priorytetem co przejawia się w dużej liczbie studentów podyplomowych (doktorantów) w stosunku do studentów pierwszego stopnia, a także dużym stosunkiem liczby pracowników naukowych do studentów (skrajnym przypadkiem jest Caltech – 900 studentów licencjackich, 1200 doktorantów i 1000 pracowników naukowych). Uczelnie te (w większości prywatne, choć nie brakuje także stanowych) znajdują się praktycznie zawsze w czołówce uniwersytetów na świecie i są wiodącymi ośrodkami badawczymi w wielu dziedzinach. W zależności od przyjmowanych kryteriów w USA można znaleźć około 100 uniwersytetów badawczych (czyli około 2% wszystkich wyższych uczelni), jednym z nich jest oczywiście Harvard.

Na początek

Uniwersytet Harvarda
Uniwersytet Harvarda jest dużą organizacją (około 20 000 studentów różnego stopnia i pracowników) z dość skomplikowaną strukturą instytucji niezależnych od siebie, ale wciąż powiązanych ze sobą za pośrednictwem uniwersytetu. W skład Harvardu wchodzą:

  • Harvard College – część Harvardu, której jedynym zadaniem jest nauczanie na poziomie licencjackim. Wszyscy studenci pierwszego stopnia są technicznie rzecz ujmując członkami Harvard College, ale nie bezpośrednio Harvard University.
  • Faculty of Arts and Sciences – instytucja równoległa do Harvard College, ale skupiająca wszystkie wydziały uniwersytetu (np. fizyka, chemia, angielska literatura).
  • Szkoły profesjonalne – instytucje zajmujące się nauczaniem i nadawanie kwalifikacji na poziomie magisterskim i doktoranckim. Np. Harvard Business School odpowiedzialne jest za MBA, Harvard Medical School to miejsce gdzie ludzie się uczą medycyny i zdobywają tytuł lekarza medycyny (MD – medical doctor). Jest ich znacznie więcej: Law School, School of Education, School of Government, a także Graduate School of Arts and Sciences – to jest trochę sztuczny twór formalny skupiający nauczanie i badania prowadzone na tradycyjnych wydziałach (fizyka, historia, biologia itp.).

Oprócz tego poszczególne szkoły profesjonalne są dodatkowo podzielone na podjednostki (np. GSAS na wydziały wymienione powyżej). Ten podział uniwersytetu na poszczególne jednostki nie oznacza, że działają one zupełnie niezależnie od siebie. Wręcz przeciwnie. Wszystkie zajęcia w Harvard College są prowadzone przez wykładowców z innych części uniwersytetu, a doktoranci z GSAS (lub innej szkoły np. Divinity School) mogą uczęszczać na wykłady w Harvard College i na innych wydziałach (choć naturalnie pewne ograniczenia istnieją w przypadku Medical School i Business School). Innymi słowy podział na College i szkoły profesjonalne jest prawie niezauważalny od wewnątrz Harvardu. Struktura nabiera znaczenia w kwestiach organizacyjnych, ale także (a może dla nas najważniejsze) od strony zewnętrznej i szczególnie w chwili składania aplikacji.

Na początek

Wróć na górę strony